Bardzo chciałam przyjrzeć się zwyczajom plemion koczowniczych zamieszkujących te tereny od niepamiętnych czasów.
Wynajęłam przewodnika i odpowiednio przygotowani,osprzęceni w pojemne karnistry z wodą wsiedliśmy na stalowe czterokołowe rumaki,w poszukiwaniu ludów.
Wyprawa była niekomercyjna więc nie wiadomo było czy spotkamy jakieś koczowisko.Jednak mój przewodnik okazał się nieocenionym towarzyszem wiedzy.Po wielogodzinnej,wyczerpującej jeździe w głąb gór natrafiliśmy na ślady wielbłądów,one doprowadziły nas do prowizorycznej wioski.Piszę prowizorycznej,bo Beduini to ludzie w ciągłym ruchu,doskonale wiedzą że przeżycie w ekstremalnych warunkach ,wymaga wytrwałości,inwencji i intuicji.Beduini mistrzowsko opanowali sztukę przetrwania,ujarzmiając śmiertelnie niebezpieczne pustynie.Koczownicy dopasowali swój tryb życia do okoliczności przyrody..Podróże wiązały się z wypasem kóz i wielbłądów handlem skórami itp.Beduini mieszkają w namiotach utkanych z koziej lub wielbłądziej wełny,można je szybko złożyć i ruszyć dalej w poszukiwaniu nowych pastwisk,(których znalezienie w tych kamiennych pustkowiach nie jest wcale łatwe!)Mężczyźni noszą tradycyjne chusty "kufija" a kobiety"madrage" czarną długą szatę często haftowaną w fantazyjnie kolorowe wzory i oczywiście chustę zakrywającą twarz tzw.usaba.
Tak więc wjechaliśmy niespodziewanie do wioski, gdzie raczkujące w piachu dzieci, kozy,wychudzone psy i wielbłądy zdawały się mieć liczebną przewagę nad dorosłymi ludźmi.
Natychmiast zostaliśmy ciepło:)33 stopnie Celsjusza:) przywitani.Zaprowadzono nas do namiotu który skutecznie chronił przed wypalającym słońcem a kobiety zaczęły przygotowywać tradycyjną kawę która jak się później okazało jest kluczowym elementem kultury i swoistym rytuałem Beduinów.
Beduini nieco przypominają mi Romów,sami nie widzą po co wędrują ale chcą wędrować.Mimo że państwo przydziela mi mieszkania,oni mają pierwiastek wędrowania w duszy..Za wszelką ceną starają się być wolni...
Wzięłam aparat i zaczęłam chodzić po tej maleńkiej wiosce przytulonej do ostrych kamienistych gór.Składała się zaledwie z kilku namiotów.Pod jednym z nich zobaczyłam kobiety,podeszłam bliżej...
Jedna z nich gestem pokazała mi że mam usiąść,rozkładały na piasku ozdoby a koralików i metali...
Podniosłam głowę i spojrzałam na jedną z nich,zakutaną w szaty,widać było tylko jej oczy...i wtedy...Wtedy serce stanęło mi z pewnego poczucia...Poczułam że spotkałam już gdzieś tą kobietę!że jest mi bezgranicznie bliska!że znam ją! że rozumie ją bez słów!że COŚ nas łączy..."coś" co jest tak silne i jednocześnie niezrozumiałe?skąd? Tam.??..!!! tysiące kilometrów od Polski! Ona tymczasem,wstała,podeszła do mnie wolnym krokiem i wcisnęła mi do ręki bransoletkę z niebieskim skarabeuszem,zamykając na moment moją dłoń w swojej...Wiem że poczuła to samo co ja..Obie czułyśmy TO SAMO! Myśli i pytania kłębiły mi się w głowie,świat nagle zwaryjował,bo to doznanie było tak silne i namacalne.Wtedy jeszcze, nie rozumiałam,za wszelką ceną chciałam pojąć,zaszufladkować po europejsku to przeżycie..
Dziś już wiem,że można podróżować między światami..pozbyć się ograniczonego myślenia które od dzieciństwa nam wpajano,schematów które wytycza państwo i system,by zamknąć każdego obywatela w danym wygodnym przepojonym wyłącznie chęcią zysku świecie.Wiem też dziś że można otworzyć swój umysł i iść drogą ,wolną od telewizyjnych przekazów,poglądów,oceniania innych...Od śmieci którymi jesteśmy karmieni ,od kłamstwa i iluzji która każdego dnia mieszana jest ze sobą w postaci programów informacyjnych,reklam,gazet,radia.Od sztucznego pokarmu który systematycznie niszczy ciało i umysł..
Od tamtej pory,zawsze jest w moich myślach.Raz wspieram Ją..ja..raz Ona mnie.
Bez względu na odległość,kolor skóry..bez względu na czas..
Nie amulet daje Ci moc...Chronią Cię dobre myśli innych ludzi...Bo cały świat spleciony jest z ludzkich myśli...
Pamiętaj o tym...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.