czwartek, 28 stycznia 2016

Przywiązanie

Pewnego razu, do malowniczo położonej stadniny, przyprowadzono dwa konie.Smutna sprawa.Konie zabrano chłopu ze wsi,ponieważ trzymał je w piwnicy bez okien i światła,nie karmił i zaniedbywał.Konie stały w piwnicy ponad rok.(we własnych odchodach)
Prawda okazała się jeszcze straszniejsza.Starszy z koni,całkiem oślepł a trzyletni ogierek, okazał się być jego synem....który nie dał się, nawet na pół metra odciągnąć od ślepego ojca.Nikt nie był w stanie rozłączyć tych koni...kończyło się to karczemną awanturą,w której to,300 kg miało znaczną przewagę nad marnym ludzkim 60 kg...Summa summarum konie stały w jednym boksie,dotykając się bokami i wtedy były spokojne,dały do siebie podejść i nawet zabiegi pielęgnacyjne odnosiły skutek.
Wtedy też,dotarło do mnie że ogierek jest "oczami" "ślepego"Co czuje źrebak,który od urodzenia siedział w ciemnej piwnicy?...Nie wie nic o świecie...o łące pełnej kwiatów...o zielonej trawie..nie wie nawet że jego nogi potrafią galopować...Serce mi pęka do dziś..kiedy o tym piszę.
Przesiedziałam w tamtym boksie wiele dni i nocy..Bo gdy pierwszy raz spojrzałam w oczy tego młodego,zagłodzonego wręcz,ogierka...zobaczyłam w nich tak wielką..niewyobrażalną chęć ŻYCIA...że do dziś nie potrafię tego opisać słowami...
Wszyscy "doświadczeni" mówili,żeby uśpić te konie..tak będzie dla nich lepiej..po co mają się męczyć..do niczego się przecież nie nadają...nie zarobią na siebie..kto będzie je utrzymywał..itd.

Postanowiłam zrobić wszystko,żeby do tego nie dopuścić.Zawiadomiłam telewizję,fundację i inne odpowiednie ograny.Zaczęłąm na wszelkie możliwe sposoby szukać sponsorów.Co łatwe nie było.Ponieważ ślepy,stary koń i drugi nieujeżdżony przyklejony do niego niewidzialną taśmą o sile betonu ...stanowią jednak ..krańcowo trudną parę..
Pamiętam wszechobecny strach w każdej komórce tego konika...dla którego ślepy ojciec był całym jego znanym życiem...innego nigdy nie widział.
Każdego dnia przychodziłam do boksu,czyściłam,rozplatałam z kołtunów grzywy i ogony..głaskałam..mówiłam...szeptałam...słuchałam..
Konie były w tak opłakanym stanie,że trudno to sobie wyobrazić.
Po paru tygodniach,ogierek pozwolił się przywiązać przed boksem,koło drzwi...ale tak,żeby widzieć ślepego..-Ufff,lepiej-pomyślałam.Zrobiłam jeszcze jeden krok dalej i wyprowadziłam go ze stajni...-"Trzeba próbować"- pomyślałam,to może uratować im życie.Nie zdążyłam jeszcze uradować się tą myślą,kiedy koń potężnym susem zawrócił...wyrywając mi linę z ręki i dotkliwie raniąc.Wrócił do stajni do ślepego taty,który już go nawoływał...
Takich prób było jeszcze sporo,każda o parę centymetrów dalej...w całkowitym spokoju.Aż pewnego wiosennego dnia..Oto..stało się..Wyprowadziłam ślepego,za nim ogierka i ...pierwszy raz stały obok siebie na odległość 3 metrów!!!To było istne zwycięstwo!!!(nad śmiercią)

Kolejny raz,znów spojrzałam w jego oczy..i wiecie co tam było?
-Dziękuję...dziękuję.. za darowanie mi życia...życie jest cudowne!...czuję smak mokrej,od porannej rosy trawy..mogę biegać!..gnać...skakać...Ja umiem!!skakać!!przeskoczyłem dziś dwumetrowy płot!!...tak biegłem.biegłem.!..tak się cieszę ...z tego że żyję..widzę słońce...galopuję po pastwisku...widziałem nawet las!!..mam trawę pod kopytami..wciągam wiatr w chrapy i ma milion zapachów...a grzywa powiewa na wietrze..cały czas..Mam tatę na oku..jestem blisko...zawsze...gdyby mnie potrzebował...przecież muszę mu pomagać...Jestem jego oczami...

Ta historia nie jest o ratowaniu,każdy kto ma serce zrobiłby to samo.Ta opowieść JEST O PRZYWIĄZANIU...
I powiem Wam  jedno...widok tego konia,brykającego w całej swej radości po łące jest jednym z najpiękniejszych obrazów mego życia.

Ile z Nas nie wie,że istnieje inny świat...Wystarczy tylko pozwolić się ODWIĄZAĆ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.